Nazwa tego mydła jest przewrotna, to mydło na łoju wołowym. Łój wołowy jest odpadem przy produkcji mięsa, wykorzystuję go, mięsa wołowego nie jadam. Jeśli łój stanie się niedostępny, można go zastąpić masłem shea, trzeba wówczas przeliczyć NaOH.
Swój kolor mydło zawdzięcza maceratowi z kłącza rdestowca japońskiego. Pokruszony rdestowiec (połowa słoika o pojemności 3/4 litra) zalałam do pełna oliwą pomace, lekko zakręcony słoik wstawiłam do piekarnika ustawionego na temperaturę 50 st. Macerowałam ponad 4 godziny. Macerat miał kolor słomkowy, barwa różowa to efekt działania wodorowtlenku sodu. Kłącze wykopuje się jesienią, czyście, suszy i mieli (nie na pył, na drobne kawałki), albo najpierw mieli, potem suszy, prawdę mówiąc, nie wiem. Swoje kupiłam.
To mydło dedykuję jako wspomaganie skórze podrażnionej, łuszczycowej, z wypryskami.
Receptura:
540 g – oliwa pomace (macerat)
300 g – olej kokosowy
180 g – łój wołowy
120 g – masło shea
60 g – olej rycynowy
167 g – NaOH
330 g – woda demineralizowna
10 ml – aromat kosmetyczny jaśmin (można zastąpić ulubionym olejkiem eterycznym)
Sposób wykonania:
- Przygotowujemy macerat. Opis podałam wyżej powyżej. Można tego samego dnia, można dużo wcześniej. Maceraty dobrze się przechowują, jeśli są trzymane w zimnie. Oczywiście powinniśmy zadbać również o pojemniki (swoje pojemniki wyparzam zanim zleję do nich macerat, oczywiście, jeśli zamierzam macerat przechowywać dłuższy czas)
- Odważamy składniki
- Nastawiamy tłuszcze twarde do rozpuszczenia.
- Przygotowujemy ług, zostawiamy do wystygnięcia
- Łączymy tłuszcze twarde i miękkie
- Dodajemy ług, chwilę blendujemy aż masa stanie się jednorodna.
- Dodajemy zapach. Znów chwilę blendujemy.
- Wylewamy do formy. Kroimy po ok. 12 godzinach. I gotowe 🙂

A kolor zachwyca 🙂
Witam! Czy twoje mydło żelowało? Bo ma taki piękny, matowy kolor. A moje po żelowaniu ma wciąż (minęły ponad dwa miesiące) kolor taki właśnie po żelowaniu… Nie wiem jak to opisać, ale pewnie wiesz, o co chodzi… Tak samo stało mi się z mniszkowym. Kostka, która nie przeżelowała (resztka mydła, niska temp i nie żelowała mimo, że stała razem z innymi, pełnymi foremkami) ma dużo ładniejszy, taki “mleczny”, matowy kolor. A te po żelowaniu są takie właśnie inne, jakby lekko przeźroczyste. Najlepiej będzie to chyba opisać tak, że te po żelowaniu wyglądają jakby ktoś farbkę rozpuścił w mleku, a te po żelowaniu – w wodzie. Czy jednym wyjściem jest niedopuszczenie do żelowania? Choć żelowanie akurat lubię! Tylko ten kolor po mnie rozczarowuje 🙁
Nie pamiętam, czy żelowało, ale najprawdopodobniej tak, większość mydeł mi żeluje, jeśli chcę tego uniknąć, a rzadko chcę, wstawiam do lodówki. Faktycznie, w przypadku tego mydła żelowanie nieco zmienia kolor, ale też fajnie wygląda. Czy zrobiłaś dokładnie według tej receptury?
Zmieniłam tylko łój na smalec wieprzowy, bo nie miałam łoju…