Mydło zrobione na zasadzie “muszę, bo się uduszę”. Receptura ułożona na potrzeby warsztatów, a gdy już na tych warsztatach powstało, tak mnie zachwyciło, że musiałam zrobić też dla siebie.
Mydło robione metodą na gorąco na elektrycznej płycie, grzane pod przykryciem. Tą płytą zachwycam się przy każdym potasowym mydle, korzystam z niej też przy kremach. Ustawiona na jedynkę, słabo grzeje, można płynnie podnosić temperaturę. To mydło gotowałam na czwórce, pod koniec na jedynce. Wszystko trwało ok. 2 godzin. Wykorzystałam emaliowany garnek, mydło podczas grzania początkowo odkryte, po 40 minutach przykryłam. W ten sposób odparowałam część wody zapewne 🙂
Receptura
300 g – olej ryżowy (macerat z korzenia rdestowca japońskiego)
100 g – olej kokosowy
100 g – masło shea
220 g – woda destylowana
110 g – wodortlenek potasu (KOH, 90%)
15 ml – olej z pestek róży
5 ml – olejek eteryczny jagodlin
Sposób wykonania:
- odważamy tłuszcze bez oleju z pestek róży (ten dodałam do gotowego już mydła), zaczynamy podgrzewać tak, aby wszystko się rozpuściło
- odważamy wodorotlenek, wodę i przygotowujemy ług
- do rozpuszczonych tłuszczów dodajemy ług, dobrze, by różnica temperatur nie była zbyt duża, ale nie musimy studzić ani ługu, ani tłuszczów
- mieszamy łopatką, przykrywamy pokrywką (albo i nie), najlepiej szklaną, żeby móc obserwować, co dzieje się w środku, nie musimy grzać zbyt intensywnie, niższa temperatura, to dłuższy czas robienia mydła, co też może być korzystne, bo można zająć się czymś innym
- ponieważ grzałam raczej intensywnie, co jakiś czas zaglądałam i oczywiście mieszałam, bo należę do frakcji, która bardzo lubi stać przy mydle potasowym i obserwować, jak powstaje. Tu dodatkowa uwaga, przy intensywnym grzaniu lepiej mieć ubrane rękawiczki, bo mydło “pyrkocze”, mimo wszystko, warto też je przykryć, o czym przypomniałam sobie po jakimś czasie i przykryłam 🙂
- gdy mydło zaczyna mocno “pyrkotać”, można a nawet trzeba zmniejszyć grzanie (przypominam, że od początku można ustawić niższą temperaturę), gdy całkowicie przeżeluje, zdejmujemy z płyty i zostawiamy, żeby przestygło
- do ostudzonego mydła dodajemy olej z pestek róży i olejek eteryczny, bardzo dokładnie mieszamy i rozkładamy do słoików
Można oczywiście dodać inne składniki, mnie chodzi po głowie jakaś roślinna pulpa, powstrzymuje mnie obawa, przed utratą koloru, bo kolor to mydło ma zachwycający. Oczywiście zrozumiem, jeśli będziecie innego zdania 😀
Gdyby ktoś jeszcze nie wiedział, to przypominam, że kolor uzyskujemy w tym przypadku dzięki maceratowi z korzenia rdestowca japońskiego.


Hejka, po jakim czasie mydło jest zdatne do użytku? Jeszcze nigdy takiego nie robiłam, ale się przymierzam.
Przepraszam, przegapiłam to pytanie.
Mydło jest gotowe już następnego dnia, choć są zwolennicy dojrzewania mydeł potasowych.
Na pewno warto dać mu chwilę odpocząć, ale nie czekałabym tygodniami, raczej kilka dni.
Pozdrawiam!
Witam! Piękny kolor! Specjalnie dla niego kupiłam rdestowiec i zrobiłam macerat Mam już mydło sodowe na tym maceracie, teraz chce zrobić potasowe, z wykorzystaniem pulpy, która mi została po odcedzeniu maceratu (rdestowiec byl bardzo drobno zmielony..). Czytałam, że potasowe ‘zjada’ zielsko, więc mam nadzieję, że mi też rozłoży te drobinki. Trzymaj kciuki, proszę! 🙂
Trzymam! Daj znać, jak wyszło 🙂
Zrobiłam z pół porcji, żeby nie było za bardzo szkoda, jak coś pójdzie nie tak. 25 g oleju ryżowego (maceratu miałam tylko 127g) zastąpiłam tą pulpą i dałam jeszcze 25, czyli w sumie 50 g pulpy. Bzyknęłam trochę blenderem, żeby pomóc potasowe rozdrobnić te resztki roślinne, więc zrobiło się też szybko No i mydło ogólnie się udało, cząstek rdestowca nie widać. Ale, niestety, koloru też nie Przez te resztki rdestowca mydło ma kolor bardzo ciemny, taki bordowo-brązowo-czarny. Niby ok, ale nie o to chodziło… Wygląda trochę jak soap noir No, ale tak to bywa z eksperymentami Pocieszam się tym, że może będzie bardziej “odżywcze” dzięki temu, że z rdestowca poszło więcej, niźli tylko macerat
Na pewno masz dobre mydło. Kolor z rdestowca jest bardzo ładny, ale ciemne mydła też są ładne. Zrobisz kolejne 🙂
Mam tak z mydłem potasowym, dyniowym. Macerat ze skórek dyni i te skórki dodałam do mydła z maceratem. Też zblendowałam w olejach. Kolor wyszedł bardzo ciemny. Myjąc ręce jest ciemno- pomarańczowy. Ale zrobię mydło potasowe bez dodatków z innej receptury i będę mieszać.