Czarnuszkowe – mydło pełne zdziwień

I. Macerat z czarnuszki

Zaczynamy od nastawienia maceratu z czarnuszki. Ziarno mielimy w młynku do kawy i zalewamy oliwą pomace. Każdego dnia potrząsamy słoikiem tak, by wszystko dokładnie przemieszać. Przez pierwsze cztery tygodnie jest to obowiązkowe przynajmniej raz dziennie, potem, od czasu do czasu gdy nam się przypomni. Zastanawiam się, ile czasu macerowałam tę czarnuszkę, pół roku? Dłużej? Myślę, że nieco dłużej niż pół roku. Nie było to zamierzone, nie miałam pomysłu. Aż do dzisiaj, gdy na warsztatach oglądaliśmy maceraty, zobaczyłam jaki ten macerat jest gęsty i ciemny i poczułam, jak pięknie pachnie czarnuszką.

II. Cedzenie maceratu.

Odcedziłam a właściwie przetarłam czarnuszkowy macerat przez gęste sito, uzyskałam bardzo gęsty i ciemny olej. I to było zdziwienie pierwsze, nie przypominam sobie, by poprzedni macerat był aż tak gęsty. Przetartą czarnuszkę wrzuciłam do słoika, zalałam oliwą pomace, porządnie wymieszałam i znów przetarłam przez sito, ale do innego pojemnika. Miałam dwie porcje, ciemną i gęstą, drugą jaśniejszą i nie tak gęstą. 

III. Pomysł na mydło

Plan był taki, zrobić trzy masy, ciemnoszarą, jasnoszarą i białą. Wlewać do przechylonej formy tak, bo w przekroju uzyskać mniej więcej trójkąty. Receptura każdej masy jest taka sama, różnią się rodzajem użytej oliwy. W mojej głowie przechylałam formę, wlewałam masę do formy, czekałam aż zastygnie, przygotowywałam koleją porcję i kontynuowałam. Wszystko miało być równe i gładkie…. i takie łatwe….

Receptura:
250 g – oliwa pomace
25 g – olej ryżowy
100 g – olej kokosowy
100 g – olej palmowy
25 g – masło shea
68 g – NaOH
136 g – Woda demineralizowana
2,5 ml – eteryczny olejek rozmarynowy
1,25 ml – eteryczny olejek lawendowy
1,25 ml – eteryczny olejek bergamotowy

Uwagi:

  1. Pierwszą masę robiłam na ciemnym i gęstym maceracie.
  2. Drugą masę robiłam na oliwie, którą “płukałam” przetartą czarnuszkę, do tłuszczów jeszcze przed wlaniem ługu dodałam 3,5 ml dwutlenku tytanu i porządnie zblendowałam.
  3. Trzecią masę robiłam na maceracie z lawendy (oliwą pomace zalałam lawendę, macerat robiony w wolnowarze metodą na ciepło), do tłuszczów jeszcze przed wlaniem ługu dodałam 5 ml dwutlenku tytanu i porządnie zblendowałam.

IV. Wykonanie mydła

  • Maceraty przygotowujemy wcześniej tak, jak opisałam powyżej.
  • Odważamy składniki
  • Nastawiamy tłuszcze twarde do rozpuszczenia
  • Przygotowujemy trzy porcje ługu, zostawiamy do wystudzenia. Można przygotować jeden ług, potem go rozważyć.
  • Łączymy tłuszcze twarde i miękkie, dodajemy dwutlenek tytanu tak, jak opisałam to powyżej.
  • Robimy pierwszą masę mydlaną. I tu pojawiło się zdziwienie drugie, po dodaniu ługu do tłuszczów i zamieszaniu łopatką miałam tak gęsty budyń, że włożenie blendera w to wszystko uznałam za niemożliwe.
  • Zapewniam Was, to coś na zdjęciu nie miało kontaktu z blenderem.

Przez głowę przemknęła mi myśl, żeby zostawić to w pojemniku, jakoś to potem wyjmę, pokroję i będę mieć porządne mydło choć dziwnych kształtów. Ale masa zaskoczyła mnie po raz kolejny (zdziwienie trzecie), zgęstniawszy, ustabilizowała się. Miałam wrażenie, że uprzejmie czeka, co dalej. Dodałam olejki eteryczne, energicznie wymieszałam łopatką i przyłożyłam do formy uklepując i wyrównując tak, by uzyskać zaplanowany kształt.

W efekcie końcowym w tej części mydła pojawiły się przebarwienia, to efekt nierównomiernego wymieszania, łopatka to nie blender 🙂 Zdjęcie celowo rozjaśniłam, żeby przebarwienia były lepiej widoczne.

  • Robimy drugą masę mydlaną. Olejki dodałam jeszcze przed ługiem, bo podejrzewałam, że i ta masa zgęstnieje szybko. Nie pomyliłam się ale tym razem użyłam blendera. Również tę masę wyłożyłam (nie mylić z wylewaniem) do formy nadając jej kształt jak najbardziej zbliżony do zaplanowanego.
  • Robimy masę trzecią. Klasycznie, ług do tłuszczów, mieszamy chwilę, blendujemy do lekkiego śladu, dodajemy olejki, chwilę blendujemy i wylewamy do formy. Tu zdziwienie czwarte a właściwie zadumanie nad własną bezmyślnością, druga chwila okazała się w moim przypadku za długa, przeblendowałam, na szczęście wyłożenie i wyrównanie masy okazało się łatwe.
  • Zostawiamy na noc przykryte np. deseczką. Sprawdzałam i zaglądałam. Żelowało, grzało się ale nie parzyło, w każdym razie nie popękało.
  • Kroimy po ok. 8-9 godzinach. Blok po wyjęciu taki sobie, ale oczywiście czułam emocje – co w środku??

I zdziwienie piąte i ostatnie – nierówne, nieidealne ale ładne i mimo szarości – ciepłe w kolorystce mydło. O przyjemnym bardzo zapachu, ale o tym nie dyskutujemy, zapach rzecz gustu 🙂

6 thoughts on “Czarnuszkowe – mydło pełne zdziwień

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.