Po raz pierwszy zrobiłam to mydło kilka lat temu i było moim wielkim rozczarowaniem. Nawet nie pamiętam, czy je kiedykolwiek sfotografowałam. Nie wiem, gdzie jest, zapadło się pod ziemię. Było brzydkie w najbrzydszy możliwy sposób, taką odpychającą brzydotą. Dzisiaj żałuję, że gdzieś przepadło, bo z doświadczenia wiem, że wygląd mydła ma niewielkie znaczenie, gdy to mydło wyląduje już na mydelniczce, zmoczone, częściowo zmydlone, wygląda jak mydło, a kasztanowe dawałoby cudowną pianę. Trudno mi było zabrać się do kolejnego, nie kusiły mnie nawet zdjęcia cudzych, zazdrości też nie czułam.
Na szczęście w tym roku nie przegapiłam kwiatów kasztanowca, nazbierałam tyle, że udało mi się je ususzyć, nastawić olejowy macerat i gliceryt. Ba! Nawet alkohol był w robocie i tzw. przedmieszki czekają na wykorzystanie w kremach do cery naczynkowej, którą to cerę otrzymałam w darze za sprawą rodzinnych genów i to z obydwu stron. Przetwarzając kwiaty zaczęłam myśleć o mydle i w końcu się przełamałam.
Nie potrafię podać, ile kasztanów wykorzystałam. Nie zważyłam ich, wiem, ile było przetartej pulpy, jeśli chcecie to mydło powtórzyć, musicie sobie poradzić posiłkując się moim opisem. Moje kasztany były młode, jeszcze nie do końca wybarwione, ale saponin oddały sporo, co podniesie pienistość mydła. Receptura jest na 1800 gramów tłuszczów, dużo, jeśli za dużo, musicie przeliczyć recepturę. Przez moment poczułam obawę, że to za dużo, że po co ryzykować, ale z drugiej strony chciałam je mieć i to w ilości pozwalającej bez żalu oddać część innym. Ta ostatnia uwaga nie jest zachętą do składania zamówień, nie prowadzę mydlarskiego sklepu.
Receptura:
540 g – masło shea
540 g – olej ryżowy (macerat z kwiatów kasztanowca na zimno)
360 g – olej kokosowy
360 g – oliwa pomace
243 g – wodorotlenek sodu
480 g – odwar z kwiatów kasztanowca
190 g – pulpa z młodych kasztanów
olejek eteryczny według uznania
Sposób wykonania:
- Przygotowujemy odwar z kwiatów kasztanowca. Kwiaty zalewamy wodą, doprowadzamy do wrzenia, gotujemy kilka minut na wolnym ogniu, zostawiamy na jakiś czas, cedzimy, studzimy i gotowe. Odwar można zamrozić i ług przygotować na kostkach zamrożonego odwaru, można też mocno go schłodzić. Ja wybrałam pierwszy sposób.
- Przygotowujemy pulpę z młodych kasztanów. Kasztany obieramy z łupin i skórki, rozdrabniamy (pokroiłam), zalewamy wodą i gotujemy.
Nie zważyłam ani kasztanów ani wody i żałuję, z drugiej strony i tak część tej wody wygotowała się. Wody dajemy tylko tyle, ile trzeba, jak najmniej, ważne, by kasztanów nie przypalić. Gotujemy na wolnym ogniu do miękkości, blendujemy, powinna powstać gęsta masa. Po zblendowaniu jeszcze chwilę gotowałam, co chwilę mieszałam. Po zdjęciu z ognia całość przetarłam przez naprawdę gęste sito. - Odważamy składniki.
- Na odwarze z kwiatów kasztanowca przygotwujemy ług.
- Tłuszcze twarde nastawiamy do rozpuszczenia.
- Łączymy tłuszcze twarde i miękkie, dodajemy pulpę z kasztanów, porządnie blendujemy.
- Dodajemy ług, cały czas mieszamy łopatką.
- Blendujemy, dodajemy olejki eteryczne, blendujemy, przelewamy do formy i gotowe.
- Kroimy po 24 – 48 godzinach.
Mydło zawiera dużo wody, ale chciałam napakować je i odwarem z kwiatów i kasztanową pulpą. Nie wiem, co jest powodem glicerynowych rzek, podejrzewam, że gdybym dodała pulpę do masy mydlanej, nie byłoby ich wcale, a może mniej. Sprawdzę za rok 🙂

W formie prezentowało się nieciekawie, co widać na zdjęciu, po zmydleniu jest koloru ni to brązu, ni to toffi. Stempelek odbijałam po dwóch dniach i to bez jakiegokolwiek problemu, myślę, że potrzebuje czasu, by przeschnąć, przynajmniej dwa miesiące.


Czy jeśli odważe każdy skladnik o połowę mniej mydlo tez wyjdzie? Zupełnie nie umiem kalkulatora póki co robię proste mydła z gotowych przepisów. Dziękuję za odpowiedź
Tak, jak najbardziej, możesz odważyć połowę wszystkiego.