Postanowiłam zrobić serię mydeł ziołowych na gorąco. Pierwsze z nich – mydło lipowe. I teraz zamiast pisać o mydle, siedzę i myślę, czy lipa to ziele??? Raczej drzewo. Ale czy drzewo może być zielem? Wszak zielarze zajmują się lipą i to nawet bardzo. Zatem serię mydeł ziołowych na gorąco otwiera mydło lipowe 🙂
Receptura:
825 g – oliwa pomace (w tym macerat z lipy ok. 500 g)
325 g – olej palmowy
300 g – olej kokosowy
50 g – masło shea
207 – NaOH
450 g – napar z lipowej herbatki uzupełniony wodą destylowaną
30 g – herbatka z suszonej lipy w torebkach
- Dzień wcześniej przygotowujemy napar z lipowej herbatki, używamy 500 g wody destylowanej, i tak nam część wody ucieknie lub zostanie w torebkach. Wodę gotujemy, zalewamy herbatę, przykrywamy talerzykiem i zostawiamy na 10 minut. Odcedzamy, wyciskamy, studzimy i mrozimy.
- Włączamy wolnowar na ok. 40 st.
- Odważamy tłuszcze twarde i wrzucamy do nagrzanego wolnowaru.
- Odważamy składniki na ług, zamrożony napar plus ewentualnie mrożona woda destylowana i NaOH.
- Przygotowujemy ług. Powolutku, bardzo małymi porcjami wsypujemy NaOH. Po wsypaniu każdej porcji mieszamy i to naprawdę długo. Ma się rozpuszczać powoli. U mnie przygotowanie ługu trwało około kwadransa, temperatura nie przekroczyła 35 st. Nie trzeba robić ługu na mrożonym naparze, można na takim mocno schłodzonym. Wykorzystałam sytuację, by sprawdzić, czy można nie dopuścić do grzania się ługu.
- Odważamy oleje i dodajemy do rozpuszczonych tłuszczów twardych. Muszą być całkowicie rozpuszczone. Bardzo starannie mieszamy tłuszcze ze sobą. Część maceratu można zostawić (ok. 50 g) i dodać na samym końcu już po zmydleniu.
- Wlewamy powoli ług, mieszamy dłuższą chwilę łopatką do lekkiego zgęstnienia (wszystko w wolnowarze), miksujemy blenderem do fazy budyniu.
- Ustawiamy wolnowar na 60-70 stopni, przykrywamy masę mydlaną pokrywką i rozpoczynamy robienie mydła na gorąco. Od tego momentu zaczęłam robić zdjęcia.
Świeża masa mydlana:

Po pewnym czasie masa robi się bardzo twarda, trudno wbić silikonową łopatkę, nie należy się tym denerwować, to znak, że za chwilę rozpocznie się żelowanie:

Pierwsze oznaki żelowania:

Kolejne oznaki żelowania:

Jeszcze moment i cała masa zżeluje:

Pamiętacie o pokrywce? Należy używać 🙂

Cała masa w fazie żelowania. Cudny widok 🙂

Porządnie mieszamy i wyrównujemy.
Ta masa jest taka aksamitnie miękka 🙂 Wszystko dotąd przebiega zgodnie z planem. Ale, jak mówią, planowanie czas stracony, w tym momencie elektrownia wyłącza prąd. Było ogłoszenie, że wyłączą. Ale po 18stej mieli włączyć z powrotem. I tak zrobili. Nie było, że wyłączą raz jeszcze. Na zegarze była w tamtej chwili godzina może 21:30, może nieco wcześniej. Wszędzie ciemno. Pomyślałam, że to nic takiego, jakiś drobny problem, zaraz włączą, wolnowar dobrze trzyma ciepło, wszystko pod kontrolą. Po 15 minutach uznałam, że nic z tego, nie będę ryzykować. Dolałam mój odlany macerat, porządnie wymieszałam, i to dłuższą chwilę, naprawdę bardzo porządnie, i przełożyłam do formy, wszystko to przy świecach. Zdjęcie też przy świecach 🙂
Rano pokroiłam. Nierówności w kolorystyce dodają temu mydłu uroku. Nie wiem, czy ono jest na gorąco czy na zimno. Chyba bardziej na gorąco. Sprawdziłam pH, zdecydowanie w granicach 8. Teraz leżakuje w towarzystwie innych mydeł. Schnie 🙂
P.S. Prąd włączyli koło północy. Bez łaski, poradziłam sobie 🙂
2 thoughts on “Mydło lipowe”