Przenoszę ten wpis z poprzedniego blogu na prośbę zainteresowanych nim osób.
Mydło, które bardzo mocno się grzeje. Robione w dużej formie grzeje się nawet w zamrażarce.
Wiem na pewno, że powtórzę ten przepis. W założeniu mydło miało być białe, bo takie białe widziałam u innych. Moje jest ni to żółte, ni to beżowe. Kolor nie ma wpływu na właściwości pielęgnacyjne, ale i tak spróbuję. Co zmienię?
- Ług i tłuszcze schłodzę poniżej 20 st. Dokładniej, nie dopuszczę by ług osiągnął temperaturę powyżej 20 st, tłuszcze schłodzę. Tym razem miały temp. ok. 30 st.
- Masę mydlaną będę miksować do lekkiego śladu. Tym razem blendowałam dość długo, bo dość długo nie gęstniała a chciałam mieć pewność, że gęstnieje, uzyskałam bardzo wyraźny ślad. Masa była na tyle gęsta, że nie wyrównała się w formie mimo stukania formą o blat.
- Musiałam rysować patyczkiem wzory, by góra ładnie wyglądała.
- Formę zostawię otwartą, nie będę jej przykrywać. Tym razem owinęłam folią, bo bałam się wpływu wilgoci.
- Od razu wstawię do zamrażarki. Tym razem najpierw włożyłam do lodówki, widząc, że się grzeje, przełożyłam do zamrażarki.
- Niepotrzebnie pozwoliłam, żeby zaczęło się grzać.
- I jeszcze jedno, to raczej spostrzeżenie niż planowana zmiana, ale warto to przemyśleć. Wiem, że mydło robione z wykorzystaniem ługu o podwyższonych stężeniach (powyżej 30%) mocniej się grzeje. Im wyższe stężenie ługu, tym gwałtowniej masa mydlana osiąga wysokie temperatury. Mleko kozie jest płynem, ale to nie woda, w 100 g koziego mleka jest ok. 13 g suchej masy (źródło). Użyte przeze mnie mleko ważyło 401 g (zważyłam) czyli mój ług miał stężenie ok. 37%. Można rozważyć dodanie ok. 13 g wody destylowanej na każde 100 g mleka. Można przyjąć 100 ml – to oczywiście przybliżenie, w przypadku mydła jest ok. Ja raczej nie będę dolewać tej wody.
Receptura:
750 g – oliwa pomace
375 g – olej palmowy
300 g – olej kokosowy
75 g – olej rycynowy
400 ml – zamrożone mleko kozie (kostki)
204 g – NaOH
Użyłam mleka koziego firmy Wytwórnia mleka koziego CAPRA CAMPINOS. To mleko w 100 ml zawiera 4,5 g cukru. Sprawdziłam, że w 400 ml daje to 18 g czyli dużą łyżkę cukru. To naturalny cukier występujący w kozim mleku. Podejrzewam, że to on powoduje tak szybkie i intensywne grzanie się masy. Ale nie wiem, czy to jedyny czynnik.
O właściwościach pielęgnacyjnych mleka koziego w mydle napisano wiele, nie będę tego wszystkiego cytować. Mydło robione na płynnym kozim mleku jest też bardzo gładkie i ma ładną jednolitą strukturę, zatem można przygotowywać ług na kozim mleku w przypadku innych mydeł, choćby ziołowych. To kierunek do tworzenia kolejnych receptur. Trzeba tylko pamiętać o tym, że za każdym razem masa będzie się grzać, to może powodować pęknięcia mydła lub dać specyficzny zapach. Dlatego mydło na kozim mleku lepiej robić zimą i po zrobieniu wystawiać choćby na mróz, a jeśli nie mróz, to do zamrażarki. Jeszcze nie wiem, na jak długo. I nie wiem, co zamrażarka na to 🙂
Poniżej zdjęcia robione w trakcie przegotowywania ługu. Temperatura osiągnęła 30 st. Na zamrożone kostki koziego mleka wsypujemy małe porcje NaOH i mieszamy. Lepiej robić to w naczyniu, które łatwo schłodzić, emaliowanym lub nierdzewiejącym (trzeba mieć pewność, że metal nie wejdzie w reakcję z NaOH). Trzeba też być przygotowanym na to chłodzenie, czyli mieć pod ręką kostki lodu lub zamrożone wkłady do turystycznej lodówki.